"Czy w niebie trzeba myć naczynia po śniadaniu?", zapytała moja 11-letnia siostrzenica. Wytłumaczyłem, że nie wiemy co dzieje się w niebie, bo nikt jeszcze nie wrócił stamtąd, aby zdać nam raport z organizacji obowiązków domowych. Dziewczynka jest przekonana, że wystarczy tylko dosiąść białego rumaka i wybrać się do nieba na krótki zwiad. "Dlaczego nie?" No właśnie.
Wroćmy jednak na ziemię. Najlepsze pomysły na prowadzenie interesów, strategie marketingowe, komunikację z otoczeniem - i sukces w życiu - urodziły się w głowach ludzi, którzy patrzą na świat oczami dziecka.
Większość z nas pamięta bajkę o "królu, który był nagi." Nikt - oprócz dziecka - nie miał odwagi powiedzieć coś oczywistego. Obecnie czuje się coraz większe zapotrzebowanie na podobnych *kontestatorów* - ludzi, którzy powiedzą całą prawdę i zapytają z dziecięcą naiwnością: "Dlaczego nie?". Jeśli chcesz wygrać z konkurencją, nie widzę innego wyjścia.
Dlaczego tak niemodne jest formułowanie własnego zdania i wyrażanie go z pasją i przekonaniem? Dlaczego nie można pytać "dlaczego nie?"?
Dlaczego tak?
Ostatnia dekada minionego stulecia była w Polsce okresem politycznej poprawności. Polityczne elity próbowały udowodnić *masom*, że indywidualne myślenie nie zasługuje na szacunek i nie może wykreować nic wartościowego. Liczyły się tylko te idee, które przemawiały do wszystkich i nikogo nie raziły.
Wygląda na to, że weszliśmy w okres, kiedy wygłaszanie własnego zdania jest wyrazem braku szacunku dla innych i należy tego unikać, aby wyrównać niesprawiedliwości epoki komunizmu. Koniec z opiniami. Niech żyje ambiwalencja.
Budowanie consensusu robi furorę. Nie można już zgadzać się na niezgodę. Każdy musi myśleć tak samo. Nie można cyganić, bo to obraża uczciwych Cyganów. Górę bierze *szare myślenie* - ani czarne, ani białe. Nikt nie chce przecież nikogo obrazić.
Dlaczego mamy uciekać przed polaryzacją stanowisk i publiczną debatą? Przecież do wygenerowania nowych ideii potrzeba twórczego fermentu. Każdy twórczy rząd potrzebuje kreatywnej opozycji. Taka jest esencja demokratycznego sprawowania władzy. Jak bez takiej debaty można stworzyć nową politykę?
Nie można zrezygnować z odpowiedzialności za swoje słowa w społeczeństwie, które ceni sobie prawo wolności wyrażania opinii. Myślę, że czas najwyższy wziąć tę odpowiedzialność i opowiedzieć się za tym w co naprawdę wierzymy. Dlaczego NIE?
Przykład? Proszę bardzo. Kiedy powstało pierwsze ogólnopolskie radio katolickie, na którego antenie można było pierwszy raz usłyszeć radykalne poglądy, natychmiast odezwały się krytyczne głosy oburzenia. Skąd? Od ćwiartki samozwańczych elit, które same nie mają własnych opinii - jedynie wstępnie zatwierdzone i stworzone na podstawie consensusu myśli.
Najostrzejsza reakcja przyszła od tych obrońców liberalizmu, którzy jak ognia unikają kontrowersji i odpowiedzialności. Ostre opinie na falach eteru wzbudziły popłoch w ich szeregach. Wyrażając własne zdanie musimy przecież wziąć za nie odpowiedzialność. Takich rozterek nie mają ci, którzy podpisują się pod zbiorowymi opiniami.
Nie, bo nie
O wiele łatwiej jest powiedzieć NIE, niż TAK.
"Nie" pozwala nam iść utartym szlakiem, spoglądać na znajome drogowskazy i osiągać oczekiwane rezultaty. Albert Einstein określił szaleństwo jako wykonywanie tych samych rzeczy w podobny sposób i oczekiwanie identycznych rezultatów. F.Scott Fitzgerald napisał, że "testem inteligencji najwyższej jakości jest umiejętność jednoczesnego rozważania dwóch sprzecznych koncepcji bez utraty zdolności do działania".
Prawdziwym testem twórczego podejścia do planowania strategicznego jest zadanie dziecinnie prostego pytania "dlaczego nie?". Opieranie się na status quo prowadzi do stagnacji, utraty wsparcia i zaufania współwłaścicieli i udziałowców. Wszyscy wiemy, co dzieje się potem.
Popatrzmy na "zarządzanie zmianą". Jeżeli bierzesz w tym udział, to jaką zmianą zarządzasz w tym tygodniu? Zmianą, która nastąpiła bez Twojego udziału czy zmianą, którą sam zainspirowałeś? Czy Twoje podejście do zmiany można opisać pospolitym pytaniem, "dlaczego?" czy, "dlaczego nie?" Kiedy siadasz przy stole w sali konferencyjnej jesteś zasypywany opiniami "to niemożliwe" z ust ludzi pytających stale "dlaczego?"? Kto pierwszy zadaje pytanie z innej bajki "dlaczego nie?"? I jaka jest na to reakcja?
Dlaczego nie?
Pytanie "dlaczego nie?" jest znakomitą strategią ożywiającą sposób działania organizacjii i wyszukiwania nowych metod rozwiązywania problemów. Pokaż mi jedną organizację lub branżę, w której nic się nie zmienia. Czy tam jeszcze ktoś pracuje? Bierze za to pieniądze? Myślę, że nie potrwa to długo. Bez pracy nie ma kołaczy. Bez ryzyka nie ma sukcesu.
Biurokracja, która ucieka przed zmianą jest biurokracją skazaną na porażkę. Innowacja to dla niej zakazany owoc. Pyta "dlaczego?" myśląc "dlaczego nie może zostać tak, jak jest do tej pory?". Ten typ biurokracji bardzo dobrze czuje się na spotkaniach poświęconych *doskonaleniu efektywności pracy* i imprezach *podsumowujących efekty*. Kiedy *kontestatorzy* dochodzą do głosu, traktowani są jak wrogowie ludu, szaleńcy i egotyści.
Prawdziwym sprawdzianem testującym wartość pytania "dlaczego nie?" jest zadawanie go we wszystkich aspektach funkcjonowania organizacji i rozważne sprawdzanie czy nie można czegoś poprawić. Dlaczego nie wcielić się w adwokata diabła, aby na przykład prześwietlić zakresy obowiązków pracowników? Dlaczego nie zapytać ich czy można poprawić organizację pracy, funkcjonowanie administracji i obsługę klientów?
Czasem opłaca się zapytać na początek "dlaczego?", jeśli to poprowadzi do bardziej sensownej odpowiedzi na pytanie "dlaczego nie?". Bardziej sensownej to znaczy prowadzącej do twórczej i konstruktywnej zmiany. Ale oczywiście zadanie tego pytania może oznaczać dodatkową pracę, a kto lubi pracować więcej? Jeżeli nie jesteś gotowy pracować więcej, to po co bierzesz się za interesy? Czy naprawdę chcesz się jeszcze liczyć za rok?
Rozważne i strategiczne pytanie "dlaczego nie?" może/powinno prowadzić do twórczej debaty i służyć stymulowaniu kreatywności. Może/powinno poprawić usługi i produkty, podnieść morale i zwiększyć wydajność. Czy jest w tym coś złego? Dlaczego więc nie zapytać "dlaczego nie?"?
|