Na świecie są dwa rodzaje ludzi: ci, którzy mają telewizor w sypialni i ci, którzy go nie mają. To tak jak z podziałem na tych, którzy przesuwają meble w czasie odkurzania i tych, którzy tego nie robią.
Pomiędzy tymi grupami nie ma ziemi niczyjej – nie ma tych, którzy się nad tym zastanawiają lub organizują w tej sprawie zjazd rodzinny. Albo masz telewizor w sypialni, albo nie. Jasne jak... gwiazda programu "Tylko muzyka".
Zawsze byłem Facetem Bez Telewizora w Sypialni. Według mnie sypialnia służy do trzech czynności: 1. spanie, 2. seks i 3. czytanie – niekoniecznie w takim porządku.
Chociaż kiedy teraz przyglądam się tej kolejności, uważam, że nie chciałbym jej zmieniać. Tymczasem.
Nie chcę oceniać tych, którzy zainstalowali w pokoju sypialnym telewizor. Nawet mam pomysł jak go wykorzystać. Jeżeli Justyna Kowalczyk startuje do biegu po 23:00, miło jest obserwować jej wysiłek leżąc wygodnie w ciepłym łóżeczku.
Uważam też, że 96-calowa plazma może ośmielić pary, które korzystają z filmów "dla dorosłych" do rozwiązania swoich małżeńskich problemów. Wibrujące łóżko wodne, aromatyczny olejek do masażu i na ekranie (szkoda, że płaskim) Hot Milena, Nikki Benz lub Eva Anglina w pełnej krasie, w rozdzielczości Super Hiper HD.
Ale kiedy nie biegnie Justyna Kowalczyk (Małysz już nie skacze, Kubica nie jeździ), nie widzę żadnego powodu do trzymania w sypialni telewizora.
Na szczęście, Ewa, moja partnerka, myśli tak samo. Ale mam mocne przeczucie, że dla niektórych par telewizor w sypialni może być kością niezgody. Faceci z Telewizorem w Sypialni nie powinni łączyć się z Kobietami bez Telewizora w Sypialni, tak jak fanki Wisły Kraków nie powinny wychodzić za mąż za kibiców Cracovii.
Byłem święcie przekonany, że sprawa telewizora została uregulowana pomiędzy mną i Ewą na zawsze. Do niedawna... bo wydarzyło się coś, co zaburzyło moje dobre samopoczucie.
Co się stało? Ewa zaczęła oglądać w łóżku video. Oto szczegóły tej dramatycznej historii:
Dwa dni temu byliśmy w łóżku zajęci tym, co zwykle tam robimy: czytaliśmy. Leżałem po mojej stronie, odwrócony plecami do Ewy, pogrążony w lekturze "Good Night Dżerżi" Janusza Głowackiego (to nie jest książka do poduszki).
Kleiły mi się oczy, chciałem zgasić lampkę i "przejść na drugą stronę dnia" kiedy nagle z drugiej strony łóżka, tam gdzie leżała Ewa, usłyszałem głosy dwóch mężczyzn. Tak, to na pewno były męskie głosy!
Nie muszę mówić, że zaskakujące pojawienie się dwóch facetów w moim łóżku przed północą postawiło w stan najwyższego pogotowia wszystkie moje zmysły (alarm czerwony do potęgi drugiej!). Każdy prawdziwy mężczyzna musi być przygotowany na taką okoliczność, prawda?
Oczywiście, oni nie byli ze mną w łóżku. To tylko ich głosy na video na Facebooku. Ewa, która nałogowo buszuje w łóżku na Facebooku, oglądała video z WŁĄCZONYM dźwiękiem.
Notebook miała na kolanach, ale dźwięk był tak głośny jakby pochodził z telewizora powieszonego na ścianie. Dokładnie taki efekt!
Czy taka jest przyszłość? Ludzie już teraz oglądają coraz więcej nagrań video i programów telewizyjnych na ekranach smartfonów, netbooków i tabletów. Czy wszystkie nasze pokoje, w tym sypialnie, zamienią się w studia telewizyjne?
Możesz wyobrazić sobie ostatnią minutę przed zaśnięciem i na przykład taki tekst z głośnika: "9 milionów terrorystów na świecie, a ja musiałem zabić gościa z małymi stopami." Albo: "Zbombardować mi ten las na 100 jardów w głąb. Muszę mieć czym oddychać!" Albo: "To ja jestem Twoim ojcem." Boże uchowaj!
I jeśli to się będzie powtarzać, jak długo może przetrwać taki związek? Ja mam ochotę na szczyptę "romantyzmu" (ok, więcej niż szczyptę), a Ewa z szeroko otwartymi oczami i wypiekami pochłania kolejny odcinek "M jak miłość". Ja protestuję! J'Accuse...! Rejestruję się na www.swatka.pl!
Jedyna dobra wiadomość to to, że nie było to nagrane na iPhonie i amatorsko zmontowane narcystyczne video jakiegoś nastolatka, który nie umie śpiewać. Ani sztuczki zabawnego zwierzaka ("Jestem psem goniącym samochody. Nie wiedziałbym co robić dalej gdybym jednego złapał. Po prostu, robię takie rzeczy."), ani szalona kreskówka ("Lodzio miodzio panowie, lodzio miodzio...").
Przy okazji, 50-letnia opolanka poznała w Internecie mężczyznę, który szybko wzbudził jej zaufanie. Poleciała do niego do USA. Mężczyzna nagrał ich romantyczne chwile w sypialni na video i pochwalił się tym "dziełem" przed koleżanką. Ta umieściła film w Internecie, a odsyłacze wysłała rodzinie i znajomym opolanki.
Sąd uniewinnił zazdrosną koleżankę, bo uznał, że prawdziwego video nie można uznać za pomówienie. Nie było więc manipulacji.
Czy oglądałem ten film?
Nie, bo byłem wtedy w ŁÓŻKU.
|