Bogusław Feliszek, 2015-12-04
"Dlaczego lubię kiedy reporterzy ignorują moje e-maile"

Dlaczego lubię kiedy reporterzy ignorują moje e-maile

Czytelnik napisał do mnie rano, że nie będzie już czytał tego bloga.

Oto fragment: "Kilkanaście razy wysyłałem informacje prasowe o mojej firmie i żadnej pan nie wykorzystał. Do tej pory czytałem wszystkie pana artykuły. Dlaczego nie korzysta pan z moich informacji?"

Osoby, które nie są stałymi czytelnikami tego bloga chciałbym poinformować, że jako były reporter radiowy i telewizyjny dzielę się tutaj od 2007 roku praktycznymi poradami PR – od pisania informacji prasowych po zarządzanie komunikacją kryzysową.

Wszystko na tym blogu jest za darmo i niczego nie oczekuję w zamian. Cieszę się kiedy ktoś udostępnia moje wpisy na swoich profilach w mediach społecznościowych, ale nie oferuję z tego powodu żadnych korzyści.

Trzy zasady PR

Poranny e-mail trochę mnie zaskoczył. Przede wszystkim dlatego, że jego autor wykazał się brakiem znajomości trzech podstawowych zasad PR:

1. Reporterzy i blogerzy nie muszą czytać Twoich informacji prasowych i propozycji tematów. Twoim zadaniem jest wymyślenie tematu, którego nie mogą zignorować.

2. To jak reporter lub bloger oceni i potraktuje Twoją informację prasową zależy od jej jakości (aktualność, waga problemu, liczba osób, które może zainteresować, itp.)

3. W informacji prasowej nie pisz o swojej firmie, instytucji czy organizacji, ale o tym, co robi, żeby rozwiązać problemy swoich klientów (czyli także czytelników, słuchaczy i telewidzów).

Nie wszystko się podoba

To, że reporter lub bloger nie odpowiada na Twój e-mail może wynikać z tego, że go przeoczył, nie miał czasu przeczytać, nie zna Twojej firmy lub pisał niedawno na podobny temat. To wszystko prawda.

Ale przyczyna może być jeszcze inna: reporter lub bloger nie jest zainteresowany proponowanym tematem. Gdyby było inaczej, od razu by zadzwonił lub wysłał e-mail z dodatkowymi pytaniami.

Popatrzmy na to jeszcze tak. Mam prawo uważać, że to, co piszę na tym blogu jest genialne (lub prawie genialne) i każdy powinien to przeczytać, ale prawdziwym testem wartości każdego wpisu jest liczba jego czytelników i ich ocena jak skutecznie pomagam rozwiązywać ich problemy. Gdybym pisał tylko dla siebie, nie musiałbym tego publikować na blogu.

To samo dotyczy wysyłania informacji prasowych i proponowania reporterom tematów. Masz prawo uważać, że wymyśliłeś genialny temat, ale jedyną osobą, która może to ocenić jest reporter. Jeśli powie nie, trudno. Możesz ten sam temat zaproponować innej redakcji, ale znowu – ostateczna decyzja nie należy do Ciebie.

Dlaczego lubię kiedy reporter ignoruje mój e-mail...

Jako specjalista PR codziennie kontaktuję się z reporterami, proponuję tematy, piszę i wysyłam informacje prasowe. Jeśli czytasz regularnie moje wpisy lub byłeś na moim szkoleniu medialnym, wiesz, że poprawiłem przez 10 lat skuteczność moich informacji prasowych trzykrotnie – z 30 do blisko 90%.

Dlaczego cieszę się kiedy reporter nie odpowiada na moją informację prasową? Bo to przypomina ile jeszcze muszę się nauczyć i mobilizuje do pracy. Jeśli chcesz, możesz mnie nazwać masochistą, ale ja po prostu lubię analizować błędy.

Oto trzy pytania jakie sobie zadaję:

1. Czy mój pomysł pasował do profilu redakcji i specyfiki medium?

2. Czy tytuł był wystarczająco atrakcyjny?

3. Czy wysłałem pomysł właściwej osobie (reporter, redaktor lub wydawca)?

W większości przypadków największym problemem jest jakość pomysłu.

Czasem można po poprawce wysłać ten sam temat jeszcze raz. Czasem trzeba się poddać i wrócić do początku. Ale obiektywna i rzeczowa analiza zawsze pomaga – największe błędy i beznadziejne sytuacje uczą najwięcej.

PS. Co się stało z korespondencją mojego czytelnika? W pocztowym archiwum znalazłem tuzin jego e-maili. Żaden nie był dla mnie ciekawy, bo nie piszę o metodach odzyskiwania długów.