Bogusław Feliszek, 2008-04-28
"Uśmiech Jasia Fasoli"

Uśmiech Jasia Fasoli

W weekend obejrzałem dwa bardzo odmienne filmy. Pierwszy "Jaś Fasola" z brytyjskim komikiem Rowanem Atkinsonem. Głupawy i niezdarny gapa. Neurotyczny pechowiec o twarzy jak z plasteliny. Gagi rodem z filmu niemego. Prosty, przerysowany, fizyczny humor.

Drugi film - "Uśmiech Mona Lizy" z Julią Roberts. Jeszcze raz udało jej się uwieść mnie urodą, przepięknym uśmiechem i naturalnym ciepłem.

Te dwa tak różne filmy znakomicie ilustrują jak magiczna jest moc śmiechu i jak przejmujący może być cichy dramat.

Humor jest przerysowany

Kiedy chcesz wywołać śmiech możesz posłużyć się sprawdzonym żartem. Dobrze opowiedziany dowcip jest jak muzyka jazzowa. Ma swój rytm, modulację, nastrój i dramaturgię. Akcent w złym miejscu zabrzmi jak dysonans i zepsuje puentę.

Połączenie komediowej struktury z odpowiednimi słowami zwykle daje pożądany efekt - szczery śmiech i zdrowy relaks.

Kiedy pragniesz wywołać głośny, zaraźliwy śmiech dobrze jest pamiętać o rytmie opowieści. To pole, na którym wybornie czuje się Rowan Atkinson - mistrz zakłopotania, kolekcjoner niefortunnych zbiegów okoliczności, profesor głupich min. Swoją twarz wykorzystuje jak Michał Anioł używał pędzla. Jest ucieleśnieniem powiedzenia, że śmiech najlepiej smakuje na surowo.

Nie sugeruję, że każdy dowcip ma wzbudzać salwę śmiechu. Chcę tylko powiedzieć, że od Jasi Fasoli dużo można się nauczyć. Niektóre jego gesty i zachowania są bardzo subtelne. Podpatrując mistrzów poznasz tajemnice humoru. Dobry dowcip to dużo więcej niż śmieszna anegdota.

Przyglądając się jego gagom zauważysz, że często wywołuje śmiech nie mówiąc żadnego słowa. Potrzebuje wykreować sytuację, by następnie wykonać kilka nieskoordynowanych gestów w środowisku, które go lekceważy i którego sam nie rozumie. Jak dobry jazzman improwizuje grając ciałem, grymasami w rytm melodii, którą tylko on słyszy. Głupota w jego wykonaniu ma swoją elegancję.

Twoja *wesoła_praca_domowa* w tym tygodniu polega na wypożyczeniu kasety z Jasiem Fasolą i jej uważne obejrzenie. Zawsze kiedy się uśmiechniesz, zatrzymaj kasetę, przewiń ją i zastanów się co Ciebie rozśmieszyło. Przyjrzyj się trzem konkretnym rzeczom:

1. Ruchy ciała - postawa, gesty, potknięcia, upadki ...

2. Mimika - próżność, figlarność, niecierpliwość, zakłopotanie, irytacja, naiwność ...

3. Dźwięki i słowa - głośność, modulacja, głupkowate dźwięki ...

Dramat jest niedopowiedziany

W "Uśmiechu Mona Lizy" Julia Roberts śmieje się od ucha do ucha i płacze tak, że serce się kraje. Śmiech jak fontanna radości. Oczy pełne uczucia.

Julia gra rolę nauczycielki historii sztuki w bardzo konserwatywnej uczelni Wellesley College. Jest taka scena, kiedy stoi w ogromnej sali wykładowej przed pierwszym wykładem. Jest pełna obaw. Wiemy o tym z poprzedniej sceny, w której ociąga się z wejściem do sali.

Rozpoczyna wykład od pokazu serii dzieł sztuki. Zanim nauczycielka zdąży cokolwiek powiedzieć ambitne studentki podają najważniejsze informacje o pokazywanych dziełach. Widać, że wcześniej opanowały nowy materiał i teraz popisują się swoją wiedzą. Przed Julią nerwowa próba sił.

To chwila kiedy możemy nauczyć się czegoś o dramacie. Każde nowe przeźrocze to nowy atak klasy. Poddawana trudnej próbie przez studentki stara się odzyskać kontrolę nad grupą. Nauczycielka nie ujawnia swoich uczuć, ale widzowie widzą na jej twarzy efekty tych ataków. Jej reakcje są bardzo delikatne. Widzimy jak walczy z sobą, żeby nie pokazać klasie jak bardzo czuje się zraniona. Niemal słyszmy jej "wewnętrzny monolog".

Oczy ma wilgotne, ale łez nie widać. Ruchy i gesty oszczędne. Głos lekko się łamie. W dobrze skonstruowanej opowieści to zazwyczaj moment, który poprzedza przełom.

Najbardziej dramatyczne momenty to te, kiedy aktor nic nie robi. Wykorzystanie ciszy wypełnionej emocjami i umieszczonej w czytelnym kontekście daje największe napięcie. Od akcji filmu ważniejsza jest nasza reakcja wobec aktora. Przez najbliższy miesiąc oglądając filmy w telewizji i kinie uważnie przyglądaj się pracy aktorów. Zwróć uwagę jak "wygrywają" ciszę i milczenie.

Konkluzja

Kiedy zrozumiesz jak budować napięcie, wyzbędziesz się strachu przed wykorzystaniem go w publicznych wystąpieniach i prezentacjach. Umiejętne dozowanie napięcia i przeplatanie wystąpienia humorem sprawia, że audytorium wczuwa się w Twoją opowieść, a nie tylko jej słucha. W efekcie dłużej i dokładniej ją pamięta.