Bogusław Feliszek, 2010-01-07
"Czego oczekuję od dziennikarzy w tym roku"

Czego oczekuję od dziennikarzy w tym roku

Dziennikarze przeżyli niebywale trudny rok (zwolnienia, zmiany w zarządach, obniżki wynagrodzeń, przejęcia i fuzje tytułów), ale dziennikarstwo na tym zyskało. Ekonomiczne wyzwania zmusiły organizacje medialne do zmiany myślenia o tym jak zbierać informacje i jak je wykorzystywać – i za to im dziękuję.

Chciałbym, żeby ten rok był lepszy dla dziennikarzy; dlatego przedstawiam dziesięć oczekiwań wobec ludzi mediów w tym roku.

1. To nie tylko gospodarka. Mam nadzieję, że kiedy pojawią się pierwsze sygnały ożywienia w gospodarce, dziennikarze zrozumieją, że spadek wpływów ze sprzedaży reklam nie był spowodowany wyłącznie spowolnieniem gospodarczym. Wiem, że to bolało. Wiem też, że to tylko przyśpieszyło to, co i tak musiało nadejść. Błędem byłoby myślenie, że większy wzrost gospodarczy sprawi, że wszystko wróci do normy. Nie wróci. Recesja tylko przyśpieszyła nieuchronne zmiany na rynku mediów.

Ksiądz na niedzielnym kazaniu opowiedział historię, które doskonale ilustruje co mam na myśli. Była to opowieść o rozbitku, który na samotnej wyspie zbudował dom, każdego dnia walczył z dzikimi zwierzętami i nieustannie borykał się z demonami samotności. Pech chciał, że przyszła burza i od pioruna zapalił się słomiany dach jego chaty. "Dlaczego? Dlaczego ja? Dlaczego teraz?" - rozpaczał. Wtem nadleciał helikopter i zabrał go w bezpieczne miejsce. Gdyby nie dym z płonącego domu, pilot nigdy by go nie znalazł. Morał?

Czasem dom musi się spalić, żeby na jego gruzach zbudować coś nowego. Niektóre gazety – jak dom rozbitka – zniknęły nie bez przyczyny. Dziennikarze, którzy w nich pracowali jeśli planują zostać w zawodzie, muszą stworzyć coś nowego.

2. Zmiana metod zbierania informacji. W dawnych czasach system zbierania i przekazywania informacji był do znudzenia prosty: Źródło > Dziennikarz > Czytelnik. Po pojawieniu się Internetu to się zmieniło i metody zdobywania i przekazywania informacji też muszą się zmienić. Niektóre tematy będą opracowane według schematu: Czytelnik > Dziennikarz > Czytelnik, inne: Źródło > Czytelnik > Dziennikarz > Czytelnik.

Jeszcze inne artykuły będą tworzone nielinearnie - wielu czytelników przedstawi różne komentarze wielu źródłom, a dziennikarz wszystko połączy. Mówię o jednoczesnym kontaktowaniu się dziennikarza i czytelników z wieloma źródłami (na przykład, na forum dyskusyjnym), ale także o bardziej kreatywnym procesie dokumentacji tematu.

3. Mniej redakcyjnej biurokracji. Newsroomy są zorganizowane jak linia produkcyjna - każda osoba zajmujących się tematem wykonuje wydzieloną część pracy. Reporter zbiera informacje i pisze artykuł, redaktor czyta brudnopis, szuka "brakujących elementów" i odsyła do poprawki. Korektor poprawia błędy gramatyczne, stylistyczne, interpunkcyjne. Redaktor prowadzący czyta gotowy tekst, skraca w razie potrzeby i dobiera tytuł. Grafik komponuje materiał na stronie. Nie mam nic przeciwko redagowaniu i pracy zespołowej. Powtórzę za Hemingwayem, że pisanie to przede wszystkim redagowanie.

Aliści w całym procesie tworzenia artykułu gubi się coś co można nazwać "wspólną pracą twórczą". A gdyby tak raz wprowadzić ducha twórczej rywalizacji? Reporter nie tylko zbiera fakty i pisze tekst, ale również dobiera tytuł i zdjęcie. Redaktorzy nie tylko czytają i poprawiają, ale także sami piszą artykuły. Redaktor prowadzący pisze komentarz na blogu. Każdy może coś dodać od siebie na dowolnym etapie pracy nad artykułem. Skoro dziennikarska łódź tonie, wszyscy muszą zabrać się do wybierania wody.

4. Produktem jest informacja, nie gazeta. W kioskach nie kupujemy gazet, ale wiadomości; papier to tylko technologia. Podobną funkcję pełnił kiedyś papirus. Kiedy przy porannej kawie czytam pierwsze wiadomości i komentarze interesuje mnie treść gazety, a nie papier, na którym je wydrukowano. Na pewno nie interesuje mnie wkładka z kuponem rabatowym do fryzjera.

Zadaniem dziennikarzy jest informowanie o tym, co się dzieje. Ludzie chcą wiedzieć gdzie jadą strażacy, ilu złodziei złapali policjanci i kogo uratowali lekarze. Media ujawniają afery i kreują bohaterów. Misją dziennikarzy jako czwartej władzy jest dostarczenie wyborcom pomocy w decyzji na kogo głosować. Dzisiaj mogą to wszystko robić nie dysponując nawet skrawkiem papieru. Wystarczy komputer, dostęp do Internetu i sprawne łącze.

5. Informacja online przed papierową gazetą. Po pierwsze online. Myśl o sobie, że pracujesz dla znakomitej witryny WWW, która - tak się właśnie dobrze składa - ma także swoją wersję papierową. Newsroom pracuje w pierwszej kolejności dla wydania online; rytm pracy newsroomu podporządkowany jest wymogom Internetu – reporterzy, redaktorzy, korekta.

Sieć internetowa pulsuje swoim rytmem (wystarczy analizować liczniki odwiedzin); trzeba ten rytm znać i respektować. Nie można czekać z publikacją artykułu online do zakończenia pracy nad wersją "papierową".

Dziennikarze powinni pierwsi poznawać i testować wszelkie nowinki technologiczne, a już na pewno znać te, z których korzystają miliony ludzi na całym świecie. 20 lat temu niektórzy dziennikarze z pogardą patrzyli na klawiaturę komputera. "Na tym nie można napisać nic sensownego." I wracali do ukochanej maszyny do pisania. Moja maszyna stoi w kącie. Odkurzam ją raz do roku, przed Bożym Narodzeniem. I starczy.

6. Wzajemnie korzystne relacje pomiędzy wydaniem papierowym i wersją online. Wiele gazet ma internetowe wydania i blogujących redaktorów, ale nakłady środków są nieporównywalnie mniejsze od inwestycji w wydania papierowe. Tak, wiem. Wpływy reklamowe z reklam w Internecie do znikoma część tego, co daje "papier". Tak jest dzisiaj, ale jutro? Nie twierdzę, że miejsce gazety jest na śmietniku. Bynajmniej. Chodzi o priorytety i proporcje.

Jeżeli wpis na dziennikarskim blogu rozkręca gorącą dyskusję, wykorzystaj najciekawsze komentarze w następnym numerze papierowego wydania gazety. Każdy artykuł powinien mieć odsyłacz do witryny WWW; może to być także odsyłacz do treści, która jest dostępna wyłącznie online.

Wpisy na redakcyjnych blogach muszą być publikowane regularnie, a nie kiedy autor nie ma nic ciekawszego do roboty. Dodajmy przemyślane łączenie treści offline i online - nie pomysły "z kapelusza". Serwisy społecznościowe (Twitter i Facebook) obsługiwane przez doświadczonych i czujących "te klimaty" dziennikarzy - nie praktykantów.

Czytaj blogi, nie tylko serwisy informacyjne. Eksperymentuj. Szukaj ciekawych miejsc w Internecie. Bądź tam gdzie COŚ się dzieje. Ucz się.

7. Stwórzcie razem coś wielkiego. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby gazety nie stworzyły nowej internetowej aplikacji, która zaspokoiłaby ich wspólne potrzeby i zarazem służyła czytelnikom. Jestem przekonany, że kiedy szefowie gazet dadzą swobodę działania swoim najlepszym informatykom, redaktorom i markieterom, na pewno wymyślą coś co pozwoli wszystkim złapać nowy oddech.

Czy media mogą stworzyć następny Facebooka czy Twittera? Na pewno nie jeśli tego nie spróbują.

Tim Berners-Lee, ojciec Internetu powiedział w 1999 roku:

"Marzę o Sieci [w której komputery] będą w stanie analizować wszystkie dane – treść, odsyłacze, transakcje pomiędzy ludźmi i komputerami. 'Sieć Semantyczna', która to umożliwi jeszcze się nie pojawiła, ale kiedy już będzie codzienny handel, biurokracja i nasze zwykłe sprawy będą załatwiać maszyny. 'Inteligentni pośrednicy' (intelligent agents), za którymi ludzie chodzili od wieków w końcu się zmaterializują."

Kuzyni "inteligentnych pośredników" już się uwijają; zbierają za nas informacje, zasilają karty debetowe, przypominają o spotkaniach. "Sieć Semantyczna" zbliża się, napędzana niezbadanym potencjałem analizy i wizją dostarczenia każdemu "spersonalizowanej optymalnie strony startowej"; treść tej strony będzie zgodna z indywidualnymi zainteresowaniami, potrzebami i pragnieniami, dzięki "inteligentnym" komputerom, które same się będą "uczyć" i dokonywać wyborów w naszym imieniu.

Dobrym przykładem takiego działania jest wyszukiwarka, nad którą pracują naukowcy z uniwersytetów w Syracuse i Washington. Ich ambicją jest stworzenie wyszukiwarki, której wyniki nie będą oparte na algorytmach wykorzystywanych przez Google czy Yahoo, ale które będą polegać na ocenach bibliotekarzy z całego świata.

Wyobraźmy sobie teraz wyszukiwarkę, która nie ocenia informacji wyłącznie pod kątem zgodności z tajemniczym algorytmem; to może całkowicie zmienić zawartość pierwszej strony wyników. Gdyby gazety stworzyły taką aplikację dopasowaną do swoich grup docelowych? Niemożliwe?

8. Pytaj czytelników co myślą o gazecie i słuchaj uważnie. Oczywiście, doskonale wiesz czego chcą czytelnicy. Ale kiedy ich o to ostatnio pytałeś? Nie, nie mówię o radzie programowej. Słuchasz z atencją jakie tematy podsuwają czytelnicy? A może automatycznie odrzucasz coś co nieznane, niepewne i niesprawdzone?

Kiedy mówisz "Czytelnik jest dla nas najważniejszy" nie myślisz czasem "Doskonale wiem czego ludzie chcą, bo przecież dla nich pracuję i sam wiem czego im potrzeba"? Pamiętaj, że dziennikarze to nietypowa grupa społeczna – są lepiej wykształceni, bogatsi, bardziej liberalnie nastawieni do życia niż większość czytelników. I wcale nie namawiam do obniżenia poziomu tekstów. Zachęcam tylko do lepszego słuchania, bo to czytelnicy przynoszą najlepsze pomysły. Skąd to wiem? Też pracowałem wiele lat w mediach.

9. Buduj swoją markę. Kiedyś dziennikarze, przynajmniej ci prasowi, byli w większości anonimowi. Ich artykuły były oczywiście podpisane, ale kto na to zwracał uwagę? Wkurzeni urzędnicy, zazdrośni dziennikarze i bohaterowie tekstów. Reporterzy telewizyjni byli rozpoznawani na ulicy, ale ich koledzy z prasy nie mieli reklamy za darmo.

Dzisiaj dziennikarze muszą sami muszą pracować nad swoją marką online. Potrzebny jest im blog oraz profile na Facebooku i Twitterze. Wszędzie muszą występować pod prawdziwymi nazwiskami i pokazywać autentyczne zdjęcia. Tak, to prawda, że gazeta, która ich zatrudnia ma swoją markę, ale oni sami też muszą pracować na nazwisko, wizerunek i reputację.

W Internecie ludzie budują pozycję i wiarygodność tak jak to czynimy w świecie rzeczywistym. R. David Lankes z Uniwersytetu w Syracuse (USA) tłumaczy, że internauci uważają innych ludzi za wiarygodnych nie ze względu na autorytet i stanowisko, ale rzetelność i zaufanie jakie do nich mają; ufają blogerowi X, ponieważ pisze to samo co trzech innych blogerów, których wcześniej polubili, a nie dlatego, że stoi za nim bardzo ważna instytucja (na przykład, krajowa gazeta). Wiarygodna komunikacja online musi przypominać "naturalną ludzką rozmowę", nie statyczną konwersację z jaką mamy do czynienia na przykład w e-mailach.

Dziennikarze, którym zależy na wiarygodności (czyli raczej wszyscy) muszą być obecni i rozpoznawalni w Internecie – bez tego nie zbudują zawodowej reputacji. Muszą także być świadomi tego jak rozmawiać w Sieci i przenieść swoje przekazy do serwisów społecznościowych. Jeśli to się powiedzie, internauci uznają ich za bratnie dusze i być może obdarzą sympatią i zaufaniem.

10. Więcej optymizmu. Rozumiem, że dziennikarska brać może czuć się przepracowana, wykorzystywana, zgorzkniała i wkurzona. Podobnych przymiotników mogę dodać więcej. Ale jak powiedział mój pierwszy szef w redakcji ponad 20 lat temu bycie dziennikarzem to nobilitacja, nie upokorzenie. I nic się w tej materii nie zmieniło.

Praca dziennikarza nadal daje wiele satysfakcji, radości i przyjemności. Adrenalina kiedy na pierwszej stronie czytasz swój tekst, dostajesz temat na wyłączność, wykrywasz wielką aferę wciąż jest ogromną motywacją w tej profesji.

Konkluzja

Wiem, że w minionym roku nie każdy dziennikarz miał wiele powodów do świętowania. W newsroomach było więcej smutku, rozczarowania i frustracji. Inaczej się pracuje, inaczej żyje. Ale przypomnij sobie dlaczego przyszedłeś do tego zawodu. Zbierz siły i poszukaj powodu do radości. Czytelnicy Ciebie potrzebują.