Bogusław Feliszek, 2009-08-06
"Takie sobie pisanie"

Takie sobie pisanie

"Czy znalazłby pan chwilkę, aby ocenić efekt mojej pracy przy projektowaniu Internetowego Centrum Prasowego XXX?" pytała młoda dama. Oczywiście, że oceniłem. Biuro prasowe online profesjonalnie zaprojektowane. Jasna konstrukcja, łatwa nawigacja, ciekawa treść. Problem tylko JEDEN. Drętwe informacje prasowe.

Tak wiem. Żyjemy w pośpiechu. Brakuje czasu. Ale nie może go zabraknąć na rzeczy najważniejsze. A do tych zaliczam w public relations sztukę pisania.

Niestety niedostatek czasu to wcale nie najgroźniejszy wróg informacji. Wróg publiczny nr 1 to nowoczesna technologia.

Edytory tekstu ułatwiają pisanie, ale go nie zastępują. Nie zwalniają z myślenia i twórczego spojrzenia na temat. Ja uczyłem się sztuki pisania na maszynie bez "układów scalonych".

Pierwszą kopię tekstu zawsze pisałem odręcznie na kartce papieru. O wiele łatwiej jest dokonywać poprawek na papierze niż na maszynie do pisania, szczególnie wtedy, gdy tekst wystukujesz dwoma palcami :-)

Czyste pisanie

W czasach poczciwej "Eryki" problem z pisaniem od razu "na czysto" był taki, że w razie jakichkolwiek poprawek trzeba było przepisywać całą stronę od początku. Tak. Było trudno. Dużo wolniej niż dzisiaj. Ale były też ewidentne korzyści.

Podstawową zaletą był... czas. Każdy wiedział, że pisanie to czynność, która - jeśli ma być wykonana dobrze - wymaga czasu. Dlatego zdanie, "Muszę to napisać" każdy rozumiał tak samo, "Potrzebuję czasu." Nie pracowało się pod tak olbrzymią presją zegara z sekundnikiem.

Dla mnie najcenniejszą zaletą takiej organizacji pracy było jednak coś innego. Przed pierwszym uderzeniem w klawisz i wkręceniem kartki papieru do maszyny należało przemyśleć treść artykułu.

Dokładnie przeglądałem notatki, sprawdzałem wstępną wersję pamiętając, że każdy błąd oznacza nową czystą kartkę papieru wkręconą do maszyny. To był niezwykle mobilizujący bodziec do zaplanowania w głowie każdego zdania, każdego wyrażenia, każdego słowa.

Cnota pisania

Bez wątpienia nadejście ery edytorów tekstu znakomicie uprościło proces pisania. Ale z drugiej strony wszyscy coś straciliśmy.

Pisanie przy pomocy komputera jest dziecinnie łatwe - za łatwe. Medium nie zmusza do refleksji. Szybkość pisania jest ograniczona jedynie zdolnościami manualnymi. Potem tylko korekta ortografii (oczywiście automatyczna) i gotowe.

Widzę dwa problemy.

1. Twój szef zawsze może powiedzieć, że możesz pisać jeszcze szybciej, bo przecież wystarczy tylko kupić szybszy komputer. Nieprawda. Można jeszcze szybciej biegać palcami po klawiaturze. Można przyśpieszyć korektę. Ale każdy przecież NAJPIERW musi przemyśleć, co chce napisać. Jak zacząć, jaki wybrać rytm, jakich słów użyć... Dobre pisanie to nie bieg na sto metrów. Ale szefowie tego nie rozumieją, bo przecież tyle pieniędzy wydali na te wspaniałe komputery :-)

2. Drugi problem to rozleniwienie. Edytory tekstu "same" poprawiają błędy ortograficzne, podpowiadają lepsze wyrażenia, liczą słowa. Nie musimy już w mozole pochylać się nad każdą sylabą. Literówki nie kosztują nieprzespanych nocy.

Jesteśmy wygodni. Pozwalamy słowom rozlewać się na ekranie monitora. Najpierw je widzimy. Potem decydujemy czy ładnie się komponują. Korekta zrobi się sama, bo przecież także po to mamy edytor tekstu.

Być może pisanie stało się technicznie łatwiejsze. Ale nie mylmy czynności pisania ze sztuką pisania.

Czas na pisanie

1. Czasu wymaga opracowanie koncepcji.

2. Czasu wymaga przemyślenie tego, co chcesz powiedzieć.

3. Czasu wymaga obmyślenie tego, jak to przekazać.

4. Czasu wymaga napisanie drugiej i trzeciej wersji.

A wszystko to razem wymaga poważnego podejścia i zaangażowania autora. Wymaga zmagania się z samym sobą i innymi, aby pisać jak najlepiej.

W książce Stephena Kinga "O pisaniu" czytam: "Przecież tutaj, do diabła, chodzi o pisanie, a nie mycie samochodu czy malowanie brwi. Jeśli podchodzisz do tego poważnie, możemy się dogadać. Jeżeli nie możesz lub nie chcesz, przestań to czytać i zajmij się czymś innym. Może umyj samochód."

Kropka.